Wszystko OK, jedynie nie rozumiem dlaczego przedstawia się tutaj kwestię "prywatnej korespondencji" jak relikwi oczyszczającej z grzechów i źródła zła w całej sprawie. I co z tego ze był to list między dwoma osobami? Jeśli ktoś do mnie napisze, że ma moje dziecko i chce 1 mln okupu, to ja nie mam prawa tego upublicznić bo wyjdzie, że to ja jestem niekulturalna kanalia? Pamiętajmy, że ta korespondencja się "nie wydostała", to właściciel firmy ja z premedytacją upublicznił. Temat podobny, podniosłem jedynie skalę znaczenia.